sobota, 18 października 2014

Zaległy post o III Festiwalu Zaklęte w Dyni, czyli "co się odwlecze, to nie uciecze" :)


  Dwa lata temu się nie udało,
rok temu też nie,
ale jak to mówią "do trzech razy sztuka" :)
miesiąc temu, całą rodzinką dotarliśmy na:
 W tym roku był połączony z Targiem Śniadaniowym. Chwyt marketingowy świetny. Jako zapalony miłośnik zdrowego odżywiania zakupiłam masę pyszności, prawie bankrutując :) Najbardziej cieszyłam się z chleb z dynią i jadalnych kasztanów, które kosztowałam pierwszy raz w życiu. 
 

Po opróżnieniu portfela dotarliśmy na właściwe obchody Święta Dyni. Różności było dużo. Mnie oczywiście ciągnęło do warsztatów filcowania. Jestem bardzo zadowolona z efektów i z tego, że wreszcie utoczyłam własne kulki z czesanki. Do tej pory pracowałam na arkuszach i nadal pozostanę temu wierna, jednak nie da się ukryć, że czesanka mrugała do mnie już od dawna. Spod moich dłoni wyszły kolczyki, a naszyjnik utoczyła córka. Oczywiście wszystko w kolorystyce dyniowej :)


Synek zaczepiał panie hostessy przebrane w dynie,
rozanielone panie dały mu ozdobną dynię na pamiątkę.
Niestety w czasie zabawy kawałek się ułamał.




















Na koniec córcia postanowiła wziąć udział w Kole Fortuny.
Wygrała, kilka przydasiów kuchennych.


Festiwal był fantastyczny, choć nieskromnie powiem, że moja zupa dyniowa jest smaczniejsza :) Przepisem pochwalę się, jak tylko uda mi się dotrzeć na plac, zakupić składniki,
ugotować i obfotografować dyniowy krem.

4 komentarze:

  1. taaaa, zupa dyniowa to jest pychotka!! mi się jeszcze marzy zapiekanka dyniowa bo tego nie jadłam.

    U nas był w zeszłym miesiącu w Zbrosławicach dzień kartofla, ale o dniu dyni nie słyszałam w naszych okolicach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja chętnie przeszłabym się na święto pieczonego ziemniaka, słyszałam o takowym, ale jeszcze nigdy nie dotarłam.

      Usuń